Trener Piotr Powroźnik: Celem jest utrzymanie się w III lidze.

Trener Piotr Powroźnik: Celem jest utrzymanie się w III lidze.

- Przytrafiały się nam katastrofalne błędy, na pewno niedobrze na całą tę rundę wpłynęła moja roszada - odejście, potem powrót. Ale trzeba być mocnym, umieć się pozbierać i wyciągnąć wnioski - mówi Piotr Powroźnik, trener Jutrzenki Giebułtów, która na półmetku sezonu 2020/2021 zajmuje przedostatnie, 20. miejsce w tabeli III ligi (gr. IV).


Kurz po jesiennej kampanii opadł, pewnie macie już plany na przyszły rok. Co jest celem na rundę wiosenną? Ratowanie trzeciej ligi czy nie jest to jednak priorytet?

Piotr Powroźnik, trener Jutrzenki: Na pewno celem będzie utrzymanie. Wiadomo, że nie będzie łatwo. Ale straty do miejsca dającego utrzymanie nie są duże: cztery, pięć, może siedem punktów. U siebie zagramy 9 meczów, więc tylko w tych spotkaniach jest do zdobycia 27 punktów. Więc utrzymanie jest realnym celem i będzie priorytetem. Zarząd tego chce, prezes chce. A czy się uda, to zobaczymy. Na pewno przed rundą rewanżową będą w drużynie zmiany.

Jakie?
Dwóch-trzech zawodników chce zmienić barwy klubowe, z kilkoma innymi też będziemy rozmawiać. Sprowadzić do klubu chcemy pięciu-sześciu graczy, i mają to być wzmocnienia. Kadra na pewno nie będzie tak szeroka jak do tej pory, bo była bardzo szeroka - 25 osób. Ma liczyć około 22 zawodników, ale chcemy jej dać świeżej krwi.

Trzech piłkarzy przestało grać już w trakcie rundy jesiennej - Michał Romuzga, Krzysztof Kozieł i Tomasz Kaczor. Co się z tymi zawodnikami podziało?

Jak wiadomo, jesteśmy jedynym w Europie ludowym klubem sportowym w trzeciej lidze. No i chyba też jedynym amatorskim na tym poziomie. No więc tak: Romuzga wybrał studia. Dodam, że podobnie zrobił też Patryk Michniak, obaj mieli zajęcia na uczelni po południu, ale Michniak czasem jeszcze wpadł na mecz, a Romuzga już nie dawał rady. Z Krzysiem Koziełem sprawa była taka: my byliśmy z niego bardzo zadowoleni i on był naszym podstawowym zawodnikiem, ale sprawy w pracy nie pozwalały mu na grę, na przyjazdy na mecze środowe, na treningi - i w październiku rozstaliśmy się. Nie ukrywam, że dla klubu istotne też były względy finansowe, bo w końcówce rundy zawodnik nie byłby w stanie się zwolnić z pracy na cztery czy pięć meczów, a musielibyśmy mu płacić.
Natomiast Tomasz Kaczor prowadzi własny interes. W związku z tym miał problemy z obecnością na treningach, z dojazdem na mecz. I po prostu uczciwie powiedział, że nie da rady w tym okresie być na meczach. Ale on bardzo chce w klubie zostać, my też chcemy. Również z Romuzgą rozmawiamy i on prawdopodobnie też zostanie w Jutrzence. Liczymy, że kadra, nieco zmniejszona, bardziej stanie się monolitem, że chłopcy jeszcze bardziej się zmobilizują i postaramy się utrzymać w lidze... Jesienią z reguły brakowało nam kilku podstawowych zawodników. Kiedy graliśmy w Wiązownicy, słyszałem, że u gospodarzy nie ma trzech czy czterech takich piłkarzy, a ja nie miałem dziewięciu ludzi, którymi chciałbym zagrać

To była specyficzna runda dla wszystkich, nie tylko dla waszego zespołu. Akurat Jutrzenka największe problemy, w związku z koronawirusem, miała wtedy, kiedy pana przez dwa miesiące nie było w klubie. Najpierw była długa przerwa w grze, potem w ekspresowym tempie rozgrywanie zaległych meczów. Gdy ponownie przejmował pan drużynę, miała za sobą trzy tygodnie gry w rytmie środa - weekend, między 5 a 30 września rozegrała osiem meczów. Dla amatorskiego zespołu to zabójcze.

Tak, to jest zabójcze. Nie ma co ukrywać, jak ja przyszedłem, to nie mogłem praktycznie przeprowadzić treningu. Tylko: rozruch, mecz, rozruch, mecz... Ale to jest sport, chcieliśmy być w tej trzeciej lidze, nie ma sensu płakać nad rozlanym mlekiem. Teraz trzeba się przygotować, odbudować. Jesienią w kilku meczach straciliśmy punkty na własne życzenie - powinniśmy mieć ich 22-23, a mamy 16, ze względu na katastrofalne błędy, po których traciliśmy bramki. Ale widzimy w tym sezonie, że ta liga to nie są Himalaje. Bo jak rok temu do niej weszliśmy, pojechaliśmy do Puław, gdzie przegraliśmy 0:3, potem Siarka walnęła nas czwórkę, to były Himalaje, sztycha nie robiliśmy. A w tej rundzie widać było, że jesteśmy w stanie powalczyć, jesteśmy w stanie wygrywać mecze. Nie - urywać punkty, tylko wygrywać mecze.Ale tak jak mówię: przytrafiały się nam katastrofalne błędy, na pewno niedobrze na całą tę rundę wpłynęła moja roszada - odejście, potem powrót. Ale trzeba być mocnym, umieć się pozbierać i wyciągnąć wnioski.

Przygotowania do wiosny - jak czytam na stronie Jutrzenki - zaczynacie 12 stycznia.

Nie, jest zmiana - zaczynamy 5 stycznia. Dlatego, że już 27 lutego pierwszy mecz w lidze. Pierwszy sparing zagramy 9 stycznia z Tarnovią.

A gdzie będziecie grali wiosną mecze w roli gospodarza? Na stałe już przenosicie się z Zabierzowa na Prądniczankę?

Na 99,9 procent - wstępne umowy mamy podpisane - będziemy grać na Prądniczance. Zabierzów gościł nas bardzo fajnie, zawsze boisko było super przygotowane i na pewno będziemy miło wspominać grę w Zabierzowie. Ale dużo czynników złożyło się na to, że raczej będziemy grać na Prądniku.

gol24.pl

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości